Pavlova

Pavlova
Dawno nie jadłam tak dobrego ciasta! Kto by pomyślał, że z tak prostych składników, może wyjść takie cudo. Co prawda Pavlova jest dość czasochłonna, bo musi się piec ponad 3 godziny, to uważam, że naprawdę warto. Podana z bitą śmietaną i świeżymi owocami smakuje wprost nieziemsko. Gwarantuję, że posmakuje nawet tym bardziej wybrednym osobą. Świetnie nada się na jakąś większą uroczystość, ale sprawdzi się również jako niedzielny deser. 
Do dzieła!





Składniki:
  • 5 białek jaj L
  • szklanka drobnego cukru
  • łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • łyżeczka białego octu (ryżowy, jabłkowy itp) 
Dodatkowo:
  • owoce
  • śmietana 30%
Przygotowanie:

Białka ubijamy, ale nie idealnie na sztywno. Dodajemy cukier stopniowo, po jednej łyżce. Bardzo ważne aby podczas dodawania cukru nie zmieniać proporcji, bo beza może się nie udać. Po dodaniu całego cukru beza powinna być sztywna i błyszcząca. Miksujemy jeszcze przez 2-3 minuty, aby piana się ustabilizowała. Dodajemy ocet i mąkę dalej miksując przez około minutę. 

Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 120 stopni przez 30 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 100 stopni i pieczemy kolejne 3 godziny. Po wyjęciu z piekarnika beza będzie chrupiąca na zewnątrz, a puszysta w środku. 
Na wystudzoną bezę wykładamy ubitą śmietankę 30% i posypujemy owocami. 

Koniecznie wypróbujcie przepis we własnych domach! Pamiętajcie o odwiedzaniu nas na facbooku oraz instagramie, wszystkie nazwy podane są w bocznych paskach bloga :)





Udanej niedzieli kochani! 
P & G

Wakacje jak marzenie

Wakacje jak marzenie
Cześć!
Wakacje dobiegają końca, ale nie ma co się smucić bo nowy rok szkolny będzie bez wątpienia równie ciekawy co wakacje. Dzisiaj opowiem Wam o mojej pierwszej samodzielnej podróży, oraz pokaże mnóstwo pięknych zdjęć, które udało mi się zrobić.



Zaczynając od początku... poleciałam na ponad 3 tygodnie do Anglii, dokładniej do miasteczka pod Londynem. Tydzień spędziłam w Kornwalii, ( jeśli chcecie mogę Wam opowiedzieć o tym w osobnym poście, dajcie znać ). Kolejne 2 tygodnie mieszkałam u rodziny, i pomagałam im w codziennym życiu.
Po czasie spędzonym a Wielkiej Brytanii stwierdzam, że jest zupełnie inny standard życia i zupełnie inne do niego nastawienie. Ludzie są bardziej otwarci, życzliwi i wyrozumiali, czyli dokładnie na odwrót niż w Polsce. Nie będę się rozwodzić na każdy temat, bo czytalibyście ten post pół dnia. Są tematy o, których mogłabym pisać i pisać! Jednym z nich jest oczywiście kuchnia. Z czego słynie Anglia? Na pewno z tradycyjnego English Breakfast, składającego się z kiełbasek, fasolki w sosie pomidorowym, grzybów, tostów z masłem, jajka oraz nie zawsze z Black Pudding czyli kaszanki. Zdecydowanie takie śniadanie zapewni nam energię na resztę dnia, i gwarantuje Wam, że nie będziecie po nim głodni przynajmniej do kolacji. Tradycyjnie zamiast kawy powinno się pić angielską czarną herbatę, z mlekiem lub bez. W porze lunchu ( między 12:30-13:30 ) Brytyjczycy jedzą wszelkiego rodzaju kanapki, tosty, naleśniki itp. Obiad jedzą w godzinach wieczornych ( 18:00-19:00 ).
Pewnie większość z Was słyszała o brytyjskim "daniu" Fish&Chips. Jest to najczęściej dorsz pieczony na głębokim tłuszczu w panierce, z grubymi frytkami. Brytyjczycy skrapiają to odrobiną octu. Powiem Wam szczerze, że najlepiej smakuje zapakowany w papier i jedzony nad morzem przy zachodzie słońca. Dobrze przygotowane Fish&Chips jest naprawdę pyszne! Ale niestety te przygotowywane na starym oleju, oraz ze złej jakości składników nie są dobre.

Zdecydowanie w UK jest o wiele większy wybór produktów spożywczych niż w Polsce. Idąc do sklepu czy na targ bez problemu możemy kupić świeże krewetki, czy mnóstwo egzotycznych owoców. W zwyczajnych supermarketach znajdziemy wiele odmian np. mąk czy cukrów. Nie mówiąc już o przyprawach, bo widziałam chyba z 15 rodzajów pieprzu czy soli. Gdybym tylko miała większy bagaż, na pewno zaopatrzyłabym się w same pyszności.

Odwiedziłam też polski sklep w którym o dziwo był naprawdę spory wybór produktów, za przyzwoite ceny jak na Wielką Brytanię. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że w supermarketach typu Tesco itp można znaleźć polskie produkty
Kolejnym zaskoczeniem była też półka  polskimi książkami w bibliotece, co prawda wybór nie był zachwycający, ale sam fakt, że ktoś na to wpadł był niezwykle zaskakujący.

Z pewnością wiecie, że duża liczba Polaków mieszka w Anglii, ale naprawdę nie spodziewałam się że dosłownie na każdym rogu można spotkać Polaków. Szkoda tylko, że w większości sytuacji Polacy nie zachowywali się w kulturalny sposób, nie mówiąc o tym, że pewnie nie zdawali sobie sprawy z tego, że niektórzy ludzie rozumieją co mówią.

Spędziłam też dwa cudowanie dni w Londynie. Pewnie jak każdego młodego człowieka ciągnie mnie tam gdzie dużo ludzi, gdzie coś się dzieje i gdzie jest ten "specjalny" klimat. Definitywnie Camden Town ma to wszystko, tłumy ludzi, muzyka, samochody z jedzeniem, różnie wyglądający ludzie, w każdym sklepiku można znaleźć coś nie powtarzalnego. Cudowne w takich miejscach jest to, że każdy jest sobą, i nie udaje nikogo innego. Ludzie noszą to co chcą, mają tęczowe włosy, i UŚMIECH NA TWARZY!
Jak każda kobieta nie mogłam nie być na Oxford Street- ulica stworzona dla zakupoholiczek, ale chyba bardziej spodobała mi się dzielnica China Town, dosłownie czułam się jak w Azji. Sklepiki, knajpki oferujące chrupiącą kaczkę, czy chińszczyznę na wynos.
Następnie odwiedziłam Soho, o tym nie będę Wam opowiadać zbyt dużo. Jest te dzielnica wiecznej zabawy.. po prostu.
Na koniec przyszedł czas na gwóźdź programu, Westminster! Big Ben, London Eye, Pałac Westminster, National Gallery... czyli centrum Londynu. Miałam to szczęście, że trafiłam na piękny zachód słońca.
Bez końca mogłabym spacerować po tym mieście, zarówno nocą jak i podczas dnia ma ono swój nie powtarzalny klimat i magię, coś czego nie da się opisać słowami... to po prostu trzeba przeżyć.

Jeśli macie jakiekolwiek pytania co do mojego wyjazdu, lub chcecie żebym rozszerzyła jakiś temat, śmiało piszcie :)
W kolejnym poście będzie bardziej kulinarnie, opowiem Wam o spełnieniu mojego małego marzenia!
Zatem życzymy udanego dnia!










Buźka
P & G

Torta Margerita z brzoskwiniami

Torta Margerita z brzoskwiniami

Torta Margerita to typowo włoski deser. Z wierzchu chrupiący, a w środku puszysty. W całym przepisie są trzy główne składniki: jajka, cukier i skrobia ziemniaczana. Ciasto można piec na różne sposoby np. bez owoców tylko sam cukier puder na wierzchu. Owoce w torta margerita można znaleźć nie  tylko na gorze ale też w środku czy na dole! Ciasto jest bezglutenowe i bezmleczne. Zaczynamy :)

Potrzebujemy:
- 4 jajka 
- 120g cukru
- szczypta soli
- otarta skórką z jednej cytryny
- 120 g skrobi ziemniaczanej
- 2 brzoskwinie

Przygotowanie:
Piekarnik nagrzewamy do 170⁰C. Białka oddzielamy od żółtek. Białka ubijamy ze szczyptą soli do uzyskania sztywnej piany. Stopniowo dodajemy cukier. Cały czas miksująć dodajemy żółtka i skóką z cytryny. Do miski z tą masą dodajemy na końcu przesianą skrobie ziemniaczaną i mieszamy już łyżką. Brzoskwinie kroimy na nie zbyt grube plasterki. 
Ciasto przelewamy do blaszki (średnica 22 cm) wyłożonej od spodu papierem do pieczenia i układamy na wierzchu pokrojone brzoskwinie. 
Pieczemy przez 45-50 minut do tzw. suchego patyczka. Wystudzony opruszczyć cukrem pudrem.
 Smacznego! :)
P&G






Placek serowy z borówkami

Placek serowy z borówkami

Dzisiaj szybki placek serowy gotowy już w 5 minut. Pyszny na każdą okazje! :)

Potrzebujemy:

- 200g masła/margaryny
- szklanka mąki
- pół szklanki cukru
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżeczki cukru waliniowego
- 2 jajka
 - 250 chudego białego sera - zmielony
- szklanka borówek amerykańskich

Przygotowanie:

Piekarnik nagrzewamy do 180⁰C. Masło ucieramy/miksujemy z cukrem i cukrem waniliowym. Po chwili dodajemy jajka i ser dalej miksując. Na koniec przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i wsypujemy cały czas miksując. Ciasto przelewamy do blaszki (średnica 22 cm) wyłożonej od spodu papierem do pieczenia i posypujemy borókami. Pieczemy przez ok 40 minut.

Kilka zdań a ciasto gotowe! W przypadku jakichkolwie pytań piszcie do nas tutaj lub na facebooku :D

P&G





Sernik

Sernik

Większośc naszych przepisów jest wymyślonych i wcześniej niespotykana. Dzisiaj miałam wielką ochotę na coś klasycznego i proste w wykonaniu z rzeczy które miałam dostępne w domu. I tak własnie powstał prostu i klasyczny sernik który każdy może zrobić, a jego niewielka ilość świetnie będzie pasować do popołudniowej kawy :)
Zapraszamy !

Potrzebujemy
- 3 jajka
- pół szklanki cukru
- 1 łyżeczkę cukru waniliowego
- 0,5 kg sera (może być ten z wiaderka)
- 2 łyżki mąki ziemniacznej
- 100 g margaryny lub masła
- 0,5 cytryny
- 70 g herbatników/okrągłych biszkoptów

Przygotowanie
Piekarnik nagrzewamy do 160⁰ C. Herbatniki lub biszkopty dokładnie kruszymy np. w blenderze i dodajemy połowę roztopionej margaryny. W taki sposób powstał nam spód naszego ciasta. Mase z biszkoptów wykładamy na blaszce wyłożonej od spodu papierem do pieczenia. Dokładnie dociskamy do dna i odkładamy na 10 minut do zamrażarki.
Jajka miksujemy razem z cukrem i cukrem waniliowym. Wyciskamy sok z cytryny i dodajemy do niego startą skórkę. Do jajek dodajemy ser, sok z cytryny i drugą połowę margaryny mieszając wszystko na niskich obrotach. Na koniec dajemy mąkę ziemniaczaną i wszystko mieszamy łyżką do połaczenia się składników. Naszą masę serową wlewamy na schłodzony wcześniej spód. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez ok 40 minut ( brzegi mają sie delikatnie zaokrąglić, ale środek ciasta ma być jeszcze delikatnie surowy). Wyłączamy pierkarnik, drzwiczki uchylamy i zostawiamy tak nasze ciasto na minimium godzine. Tak upieczony sernik dajemy do lodówki na ok. pół godziny.

Zapraszamy na naszego instarama @poligosia i facebooka!
Smacznego!
P&G 








Tiramisu stracciatella z malinami

Tiramisu stracciatella z malinami


Jak już mogliscie zauważyć u nas na Poligosii staramy się żeby większość słodkości można było zrobić szybko, a przy tym żeby było jak najmniej sprzątania po naszych kuchennych rewolucjach. Ale dzisiejszy przepis na tiramisu chyba bije wszystkie jeśli chodzi o czas wykonania. Tiramisu ale dlaczego stracciatella ? Ponieważ zawiera w sobie kawałki gorzkiej czekolady + niezastąpione maliny. Zapraszamy!

Składniki:

  • 750 g serka mascarpone
  • 750 g chudego twarogu 
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 1 opakowanie cukru waniliowego (30 g)
  • 150 g cukru
  • 100 ml czystej wódki
  • 400 g mrożonych malin (mogą być innego mrożone owoce)
  • szczypta soli
  • 3 opakowania biszkoptów ( ja używałam ok 50 sztuk)
  • 100 ml kawy
  • 2 łyżki kakao (do dekoracji)
Czekoldę posiekać i odłożyć. Do miski dajemy mascarpone, twaróg, cukier waniliowy, cukier, 50 ml wódki, posiekaną czekoladę. Wszystko zmiksować do wymieszania się składników. Dodać maliny i wymieszać łyżką. Do płaskiego naczynia wlewamy kawę 50 ml wódki. Spód blaszki o wymiarach (20 x 30) wykładamy biszkoptami wcześniej zamoczonymi w kawie z wódką. Wyłożyć połowę kremu i kolejną wartwę biszkoptów również zamocznych z kawie z wódką i na wierzch krem. Wstawić do lodówki na 3-4h. Przed podaniem możemy posypać kakao.

Smaczenego!
P & G







Copyright © 2016 Poligosia , Blogger